niedziela, 16 września 2012

2.Biała róża

[dwa miesiące później]
 Włączyłam telewizor na kanał na którym była transmisja wywiadu z Jonas Brothers. Uśmiechnęłam  się widząc ich twarze. Jak na wywiad przystało odpowiadali na pytania. Było zbyt miło, to było pewne że w końcu to pytanie będzie zadane.
-Joe, a co z twoją miłością? Podobno rozstaliście się tydzień przed ślubem to prawda?
-Tak. -odpowiedział i na chwilę się zawahał, lecz mówił dalej. -Po prostu człowiek w życiu popełnia błędy, jest naiwny i głupi. Przeważnie zaślepiony kłamstwami drugiej osoby, wierzy w każde jej puste nic nie znaczące słowa. -moje serce rozdzierało się jeszcze bardziej kiedy słyszałam te słowa, byłam błędem, byłam jego błędem. To tak boli, mimo tego iż usłyszałam to w telewizji a nie na żywo powiedziane prosto w oczy. O to mi właśnie chodziło, ja cierpię, a on mnie nienawidzi. Wyłączyłam telewizor, gdyż wywiad właśnie dobiegł końca. Powoli wstałam z łóżka opierając się o szafkę nocną. Tak, wiem jestem słaba. puste nic nie znaczące słowa powtarzałam w duchu słowa Joego z wywiadu. Czuję się okropnie z tym że on po mojej śmierci będzie się wykrzywiał wspominając każde moje "kocham cię". Wzięłam do ręki kartkę papieru i długopis, podeszłam do łóżka i usiadłam na nim. Położyłam kartkę na kolanach i zaczęłam pisać:
"Kochany Joe, 
Prawdopodobnie gdy ty będziesz czytał ten list, to mnie już tutaj nie będzie. Nie mam pewności czy nie wyrzucisz tego listu gdy dowiesz się że jest on ode mnie. Mam nadzieję że go jednak przeczytasz, i wybaczysz mi to co Ci zrobiłam, to co zrobiłam wam. Tobie, Nickowi, Kevinowi i Hilary. Chciałabym żebyście wiedzieli że wszystkich was kocham. Wiem że te słowa to za mało, i wiem że należą się wam wyjaśnienia. Po prostu musisz poznać prawdę. Bo kłamstwem nie było to że cię kocham, kłamstwem były te słowa w naszej ostatniej rozmowie, to wszystko było kłamstwem.Musisz zrozumieć, musiałam. Może zacznę od początku. Dowiedziałam się że mam raka mózgu. Miałam do wyboru. Zostać z tobą do końca, i pozwolić na to byś widział jak choroba mnie wykańcza, lub odejść, odejść o własnych siłach. Wiem doskonale że prędzej czy później dowiedziałbyś się o mojej śmierci... może już wiesz? Tylko nie chcę tego byś zapamiętał mnie od tej najgorszej i nieprawdziwej strony. Przy naszej ostatniej rozmowie miałam ochotę rzucić Ci się na szyję, rozpłakać i najzwyczajniej powiedzieć ci że Cię kocham, kochałam i będę kochać... Może i jest Ci mnie ciężko zrozumieć, ale to wszystko co robię jest dla Ciebie. A ja? Oczywiście nie może być inaczej, jestem coraz bardziej słabsza. Dlatego powiedziałam Ci te słowa. Dlatego żebyś ty pozwolił mi odejść i nie patrzył na mnie wykończoną, słabą i smutną. Bo kto mógłby być szczęśliwy z myślą że umiera? Chciałabym abyś zapamiętał mnie wesołą i pełną życia. Taką Emilly jaką poznałeś i taką w jakiej się zakochałeś.  Oglądam wasze koncerty,wywiady, sama nie wiem co mi to daje że zobaczę was, że zobaczę Ciebie w małym pudle, nie mogąc cię dotknąć, pocałować, nie mogąc nic do Ciebie powiedzieć. Ja Cię widzę, a ty mnie nie. Nie widzisz mojego cierpienia. Właśnie dzisiaj był wywiad z wami. Może to co teraz napiszę będzie dziwne. ba, to będzie bardzo dziwne ale jestem z siebie dumna i jestem z ciebie dumna. Te słowa które powiedziałeś naprawdę bardzo mnie zabolały, ale mam pewność że osiągnęłam swój cel, chciałam żebyś mnie znienawidził i zrobiłeś to. To wszystko jest trudne, ale uwierz, łatwiej mi będzie odejść wiedząc że nie będziesz cierpiał ponieważ mnie nie już nie ma. I kolejne pytanie które może ci się nasunąć, to PO CHOLERĘ PISZESZ MI TEN LIST? Tak, wiem, łatwo się pogubić, dopiero co pisałam że nie chcę abyś mnie do nienawidził, a za chwile ze jestem dumna z siebie że mnie znienawidziłeś. Po prostu, nie zakochasz się od nowa w kartce papieru. To jest niemożliwe.Mimo tego iż nie widzisz mnie w tym stanie, mam nikłe nadzieje że wejdziesz do tej okropnej kliniki, weźmiesz na ręce i powiesz że jesteś przy mnie, że mnie kochasz i że damy radę. Tak bardzo mi Ciebie brakuje. Potrzebuję Cię. Nawet nie wiesz jak bardzo. Można by pomyśleć że co tam taka klinika, ale ja spędzam ostatnie chwile mojego życia w takim miejscu. W pomieszczeniu w którym nie ma Ciebie. Sama mogłabym pomyślec że tylko idiota tak wykorzystuje ostatnie chwile swojego życia i nie czerpie z niego tego co najlepsze. Ale ja właśnie siedzę w pokoju otoczonymi białymi ścianami w budynku w którym każda osoba cierpi tak samo jak ja. Czasem wychodzę do parku, i siadam na ławeczce na której brakuje mi oczywiście Ciebie. Mam nadzieję że mi wszystko wybaczysz. Pamiętaj Kocham Cie. 
Emilly. 
Może i nie ma w tym nic sensownego, ale kto mi zabroni? Kto powiedział że on ma nie znać prawdy? Kto powiedział że on dostanie ten list? Wstałam z łóżka wyrzucając kartkę do kosza. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę świetlicy.
-Cześć Sam. -powiedziałam siadając obok mojej "sąsiadki"
-Hej, Emilly. -powiedziała przytulając mnie, Samantha to niska podobno blondynka, niestety musi czekać aż włosy ponownie jej odrosną. Sam w przeciwieństwie do mnie nie poddała się i walczyła z chorobą. Może dlatego że miała motywację, wsparcie. Mi tego zdecydowanie brakowało. Pan Thomas (mój lekarz) cały czas mi powtarza że to nie wina choroby, tylko moja, że pozwalam aby nowotwór niszczył mnie od środka. Miałam szansę, w którą nawet taki optymista jak pan Thomas  przestał wierzyć. Gdybym była tu trzy miesiące temu, kiedy nie miałam pojęcia o chorobie, kiedy byłam szczęśliwa, kiedy miałam Joego i zobaczyłabym tych wszystkich ludzi, gdybym zobaczyła także siebie, wyśmiałabym ich za brak walki, za brak wiary, i kazałabym im stanąc twarzą w twarz z chorobą. Nie zrozumiałabym żadnej z tych osób. A teraz? No właśnie, a teraz sama jestem dobrym przykładem, Łatwo mówić, trudno zrobić. -dobra Em, ja muszę iść na badania. -powiedziała przytulając mnie i poszła w stronę korytarza. Dopiero teraz zorientowałam się że siedzieliśmy w ciszy.

Ciemno, ciemno i jeszcze raz ciemno, dopiero po chwili z ciemności wychodzi ona. Ubrana w kremową sukienkę, włosy związane w kucyka a w ręce trzymała różę, białą różę. Powoli zbliżała się do mnie, była coraz bliżej. Krople deszczu zaczęły spadać na ziemię. Jej bose stopy były w dużej kałuży z której nie chciała wyjść. Dzielił nas tylko kawałek. Tak bardzo chciałem ją poczuć. Nie wiem dlaczego, lecz nie mogłem się ruszyć, nic, kompletnie nic. Nie wiem czemu ją widziałem, przecież wszędzie było ciemno. Gdzie ja jestem? Słyszy mnie ktoś? Dlaczego ona zniknęła? Została tylko ta róża która dopiero wyglądała na świeżo ściętą a teraz jest zwiędnięta, w sekundę na moich oczach zamieniła się w brzydką zwiędłą różę.

Ja się zabijam! Tak, teraz ... POW! 
Czyta mnie ktoś? 
Ej, ja wiem że nie piszę dobrze, 
ale ja po prostu lepiej nie potrafię. 
Jeśli to przeczytałaś to DZIĘKUJĘ! 
Pokaż że masz siłę czytać coś takiego i pozostaw chociaż 
w komentarzu napis "okropieństwo" a i tak ucieszę sie z tego 
jak małe dziecko co dostało lizaka. Tak będę szczęśliwa 
że ktoś mnie bez przymusu przeczytał. 
Jeśli zastanawiasz się o co chodzi z tym zakończeniem
to muszę się przyznać że ja sama nie wiem! 
Po prostu weszłam na bloga i napisałam coś takiego. 
Może wiesz co to może być? Bo ja mam już niby jakiś pomysł, 
ale to będzie coś takiego jak ketchup z bitą śmietaną! Okropieństwo. Fuuu...


6 komentarzy:

  1. "Okropieństwo"


    PS: Żary ;* Rozdział świetny i Ty wcale nie piszesz beznadziejnie, wręcz przeciwnie;* Nie mogę doczekać się nn ;) Zastanawiam się w jaki sposób i kiedy Joe pozna prawdę o chorobie Demi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się !Ty wcale nie piszesz beznadziejnie i ja chcę 3! Piszesz lepiej niż ja ! ;p I nie kłóć się ze mną

      Usuń
  2. wspaniały rozdział, podziwiam cię za talent, i ten list, a ta końcówka to po prostu cudo. czekam na nn, bo ciekawi mnie o co chodziło z tą końcówką, bo przyznam że mnie bardzo zaciekawiła

    OdpowiedzUsuń
  3. Aw... Cudowny list. Taki słodki... Szkoda tylko, że od razu skazuje się na śmierć... To takie smutne, a najgorsze jest to, że Joe jej uwierzył...
    Oddawać szybko nową notkę, bo zaintrygowała mnie końcówka! =***
    Selcia<3
    A... Jak jeszcze raz powiesz, że nie umiesz pisać to... Resztę sobie dopowiedz! =***

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak: Rozdział jest cudowny, bardzo mi się on podoba, twoim zdaniem oczywiście jest beznadziejny, ale ja po czytaniu twoich blogów mogę stwierdzić, że dokonałaś niezwykłych postępów :* Co do komentowania, jak pewnie zauważyłaś bardzo rzadko pozostawiam ślad na twoich blogach, a raczej ogólnie na blogach. Wytłumaczenie jest proste: szkoła, brak czasu, skleroza xd Spróbuję się poprawić xd Pozdrawiam Nila :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział wspaniały szkoda tylko że taki smutny :(( . I wcale nie żadne okropieństwo bo gdybym to napisała było by to czyste kłamstwo ;)

    Zapraszam : http://joe-demi-jemi-forever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń